Sowietyzacja Polski i wywózki w czasie II wojny światowej
Michał Mońko/16.09.2005 10:13
Zmartwychwstała po
latach niewoli Polska niespełna dwadzieścia lat cieszyła się
wolnością. Nagle została napadnięta i rozebrana najpierw przez
Niemców, a następnie przez sowiecką Rosję.
Sowieckie
wojska zaatakowały, gdy Polacy bronili jeszcze Warszawy, Helu i
wschodnich rubieży Rzeczypospolitej. To był nóż w plecy
walczącej Polski, którą Mołotow nazwał "pokracznym
bękartem traktatu wersalskiego".
Polacy byli mordowani,
osadzani w więzieniach, głodzeni, wywożeni do lagrów i
łagrów, wyrzucani z pracy, rusyfikowani. Podlasie należało
do tych szczególnych ziem polskich, które już w 1939
roku doświadczyły okupacji dwu najeźdźców - najpierw
Niemców, później, po dwu-trzech tygodniach,
Sowietów.
- Kiedy sowieci przekroczyli granicę,
głosili, że Armia Czerwona zamierza dojść linii Wisły - mówi
ksiądz Stanisław Fiedorczuk, emeryt w Trzciannem, a tuż przed
wojną wikary w Miorach nad granicą polsko-sowiecką. - Tam, jak w
sierpniu dwudziestego roku, zamierzali napoić swoje konie i wbić
graniczne słupy. Ostatecznie jednak rozgraniczenie
sowiecko-niemieckie zostało dokonane na linii: Pisa - Narew - Bug -
San. W każdym miasteczku stanęły wkrótce pomniki jakiegoś
znacznego bolszewika, najczęściej był to Lenin albo
Stalin.
Wyrzec się polskości
"Szansę
przetrwania mieli tylko ci, co gotowi byli wyrzec się polskości,
potępić państwo polskie oraz zgodzić się na sowietyzację i
rusyfikację" - pisze Michał Gnatowski w pracy "W
radzieckich okowach 1939-1941". Z szansy takiej skorzystali
przede wszystkim ci, którzy już w międzywojniu nie
identyfikowali się z Polską. To oni budowali bramy powitalne
najeźdźcom.
Z najeźdźcami masowo współpracowali
komuniści. Sporządzali listy polskiej warstwy kierowniczej,
wskazywali funkcjonariuszom NKWD mieszkania oficerów Wojska
Polskiego oraz Policji Państwowej, angażowali się w tworzenie
milicji chłopskiej (milicji czerwonej), gwardii robotniczej,
komitetów kontroli robotniczej i komitetów
folwarcznych.
Sowiecki porządek opierał się na nienawiści,
na konfliktach klasowych, na głupocie. Pozostawiony przez polskich
wysiedleńców majątek przydzielany był najpierw sowieckim
przedstawicielom władzy, a następnie wszelkiej hołocie. To, czego
nie wzięli funkcjonariusze partii, NKWD, Armii Czerwonej i milicji -
dostawali tzw. biedniacy. Nabrali oni przekonania, że jeśli
biedniak rabuje właściciela, to znaczy, że ma prawo
rabować.
Sowieci zlikwidowali wszystkie polskie gazety i
pisma fachowe. Po pewnym czasie zaczęły ukazywać się po polsku:
"Sztandar Wolności", "Pionier", "Wolna
Praca". W rejonie augustowskim wychodził "Awangard",
w rejonie śniadowskim "Stachanowiec", w rejonie łomżyńskim
"Wolna Łomża".
- W naszym jedwabińskim rejonie
było "Nowe Życie" - mówi Alina Żukowska, która
na polecenie burmistrza sprzątała opuszczone przez NKWD
pomieszczenia, przeznaczone dla żandarmerii niemieckiej. - Coś mi
się zdaje, że nawet NKWD tej gazety nie czytało. Szkoły to
musiały czytać - chyba że były rosyjskie, to dostawały ruskie
gazety.
Nie mogło istnieć nic, co symbolizowało polską
tradycję, polskie trwanie, polski patriotyzm. - Tu, w Trzciannem,
stał piękny pomnik ku czci żołnierzy polskich z 1920 roku -
opowiada ksiądz S. Fiedorczuk. - Kiedy miasteczko zajęli Sowieci,
tutejsi Żydzi rozbili pomnik. Chwycili łomy, młoty, szpadle i, pod
wodzą tutejszego komunisty, Friedmanna, rozbili orła, później
tablicę z napisem, a na koniec - sam cokół pomnika.
Tego
rozstrzelać, tamtego wywieźć
Z licznych relacji
polskich i z dokumentów sowieckich wynika, że Sowieci
aresztowali i natychmiast rozstrzeliwali terenowych komendantów
Polskiej Organizacji Wojskowej, założycieli i prezesów Ligi
Antybolszewickiej, członków byłych Komitetów Obrony
Narodowej, Towarzystwa Straży Kresowej i Straży Kresowej, członków
Związku Hallerczyków oraz członków Stowarzyszenia
Dowborczyków "Ku chwale Ojczyzny".
Ze
szczególną zajadłością poszukiwali członków
Legionu Ochotników Wojska Polskiego oraz Związku Ochotników
Armii Polskiej, członków Federacji Polskich Związków
Obrońców Ojczyzny, członków Kaniowszczyków i
Żeligowszczyków, członków Straży Obywatelskich,
członków Towarzystwa Opieki nad Kresami i Związku Osadników,
działaczy Stowarzyszenia Obrony Kresów Wschodnich, członków
Straży Przedniej, członków Komitetu Obrony Narodowej z 1920,
członków Ligi Mocarstwowego Rozwoju Polski.
Sowieci zabrali nam tych, co
organizowali Polskę, co o tę Polskę walczyli, dbali o jej dobro -
mówi Marianna Popiełuszko z Okopów koło Suchowoli,
matka księdza Jerzego Popiełuszki.
Kiedy w końcu trzeciej
dekady września wojska sowieckie przejęły od Niemców całe
Podlasie, funkcjonariusze NKWD przystąpili do zaplanowanych akcji
politycznych i zakrojonych na szeroką skalę represji, skierowanych
przeciw "byłym Polakom". Aresztowali polskich oficerów,
podoficerów, sędziów, pracowników służby
więziennej, adwokatów, leśników, działaczy
Stronnictwa Narodowego, Obozu Wielkiej Polski, Akcji Katolickiej,
Ligi Morskiej i Rzecznej, Ligi Obrony Przeciwpowietrznej i
Przeciwgazowej, a nawet członków nie istniejącego od lat
Towarzystwa Popierania Żeglugi Powietrznej itd.
Spisy
wyborcze zostały wykorzystane przez NKWD do głębokiej penetracji
polskich środowisk. - Spisy były robione tak, żeby było wiadomo
kogo rozstrzelać, kogo wywieźć na Sybir - opowiada Janina
Biedrzycka, córka Bronisława Śleszyńskiego, zamożnego i
szanowanego mieszkańca Jedwabnego. - Sowiecki oficer, enkawudzista,
powiedział: my tu list ze sobą nie przywieźli, listy dają nam
wasi.
Do 15 października 1939 roku sowieci aresztowali na
terenie tzw. Zachodniej Białorusi 3535 osób. Tydzień
później, 22 października, liczba aresztowanych wyniosła już
4315 osób. Byli to głównie ci, którzy zasłużyli
się Polsce w 1920 roku i stanowili warstwę kierowniczą narodu. W
języku enkawudzistów byli to "reakcyjni przedstawiciele
administracji", "kierownicy partii kontrrewolucyjnych",
"członkowie białogwardyjskich organizacji" oraz
"pozostały element kontrrewolucyjny".
Sowieci i
polskojęzyczni komuniści wiedzieli dobrze, kogo zabić natychmiast,
a kogo zabić za miesiąc, jakie grupy społeczne wymordować, jakie
wywieźć na Syberię, a jakie zniewolić, aby pokonać ostatecznie
Polskę. We wrześniu trzydziestego dziewiątego szli z Armią
Czerwoną komuniści polscy, którzy w dwudziestym roku
tworzyli w polskich wsiach i miasteczkach rewolucyjne komitety,
milicję czerwoną i oddziały wspomagające bolszewików.
Wróciło
wielu, a wśród nich był Marceli Nowotko, w 1918 roku
działacz Związku Spartakusa i KPD, w 1919 organizator
bolszewizującego Związku Zawodowego Robotników Rolnych, w
1920 roku sekretarz Rewolucyjnego Komitetu w Łapach i w Wysokiem
Mazowieckiem. W sierpniu 1920 roku Marceli Nowotko i Jan Tym dokonali
dywersji na stacji Łapy, niszcząc za wycofującymi się wojskami
bolszewickimi rezerwuary, nastawnie i zwrotnice. W grudniu 1940 roku
odbyły się wybory do terenowych rad narodowych wszystkich szczebli.
Przewodniczącym Rejonowej Rady Wykonawczej Rejonu Łapy został
Marceli Nowotko.
Sowietyzacja
Wszędzie
tam, gdzie wybory nie były po myśli sowieckiej władzy, karty
wyrzucano do ognia, a do urn wsypywano odpowiednią ilość kart bez
skreśleń. - Księża mieli przykazane przez Sowietów, że
muszą iść do wyborów, żeby dawać przykład - powiada
ksiądz S. Fiedorczuk. - I nie było wyjścia, nie chciałeś trafić
do więzienia albo na Sybir - musiałeś iść głosować.
Obrady
Zgromadzenia Ludowego Zachodniej Białorusi otworzył 28 października
1939 roku niejaki Stepan Francewicz Strug: - Ja jestem chłopem
biedniakiem. Za polskiej władzy nie miałem żadnych praw. A teraz
jestem delegatem.
Zgromadzenie entuzjastycznie przyjęło
cztery deklaracje: o włączeniu Zachodniej Białorusi do BSRR, o
utworzeniu władzy radzieckiej na nowych terenach, o nacjonalizacji
ziemi i parcelacji majątków oraz o nacjonalizacji przemysłu,
banków i kolei.
Sowietyzacja ziem włączonych do
sowieckiej Rosji zakładała przeprowadzenie głębokich reform
społecznych, gospodarczych i politycznych przy równoczesnym
eliminowaniu z życia publicznego i, nierzadko, w ogóle z
życia, grup, z których w 1920 roku rekrutowali się obrońcy
Polski: 5 listopada 1939 roku Narodowy Komisariat Spraw Wewnętrznych
(NKSW - NKWD) wydał rozkaz w sprawie oczyszczenia terenów
Zachodniej Białorusi z obszarników, trockistów,
nacjonalistów, terrorystów, kontrrewolucjonistów,
prowokatorów, dywersantów, polskich służb wojskowych,
żandarmerii, policji i osadników
Wywózki
Tydzień po włączeniu Zachodniej Białorusi do
BSRR, 5 grudnia 1939 roku, Rada Komisarzy Ludowych ZSRR przyjęła
uchwałę w sprawie deportacji osadników, służby leśnej i
ich rodzin. Wkrótce doszło do deportacji kolejnych grup
Polaków, uznanych przez Sowietów za zagrażających
bezpieczeństwu sowieckiej Rosji.
Instrukcja dla tzw. trójek
NKWD, nadzorujących deportacje: "Zaproponować, aby zabrali
rzeczy, na wywóz których jest zgoda. Na przygotowanie
do wywózki dać 2-3 godziny". Faktycznie było 15 minut
do 2 godzin.
- Nas zabrali z domu o świcie i do południa
trzymali na rynku przed posterunkiem milicji - opowiada Genowefa
Malczyńska z domu Żelazna, mieszkanka Jedwabnego, która
przeżyła deportację do Kazachstanu. - Przyszło po nas dwu
miejscowych Żydów i jeden Ruski. Kiedy siedzieliśmy na wozie
- pilnował nas jeden Żyd... Po innych też przychodzili Żydzi. No,
choćby po Wąsowskiego - kto przyszedł? Żydzi. Janowicz to był
dobry sąsiad. A ten drugi, Chylewski, to mieszkał trochę dalej,
ale też dobry znajomy. I był jeszcze jeden. Pierwsza wywózka
została zaplanowana na początek lutego 1940 roku. Akurat wypadły
takie mrozy, że w sadach pękały drzewa. Nadzorujący wywózkę
enkawudziści raportowali, że u przeprowadzających operację
stwierdzono odmrożenia nóg i rąk.
- Nas zabrali o
świcie 10 lutego 1940 roku - wspomina Jan Koniecko, sołtys wsi
Netta Folwark pod Augustowem. - Sowietów przyprowadził
żydowski milicjant z opaską na ręku, znaliśmy go dobrze i on nas
znał, bo zajmował się handlem wymiennym: garnki, talerze za
szmaty, szczecinę końską. Inni znajomi Żydzi po innych domach
chodzili. Ojca uderzyli kolbą w plecy i kazali klęczeć z
podniesionymi w górę rękami. Matka z siostrą mogły wziąć
buty, coś na siebie i jeszcze złapały chleb. I tak, wywieźli nas
na Sybir, rejon Tajszet, Obłast Irkuck. Rodzina pracowała w
kołchozie "Chleborob". Praca katorżnicza, na
wyniszczenie...
W czerwcu 1941 roku, po napaści Niemiec na
Sowiecką Rosję, na Podlasiu został utworzony Bezirk Bialystok.
Niemcy stosowali bezwzględny terror wobec ludności. Nieomal w
każdej wsi rozstrzelali po kilka rodzin. W roku 1943 spalili Grzędy,
Jasionowo, Kopytkowo i Polkowo, leżące między Biebrzą a Czerwonym
Bagnem. Mordowali przede wszystkim tych, których sowieci
przeznaczyli do rozstrzelania albo do wywózki na Syberię.
Ludzie mówili: czerwona zaraza odeszła, nadciągnęła zaraza
czarna.
Michał Mońko/16.09.2005 10:13
Prawa autorskie © ABC Miory, Wilenszczyzna, Bialorus, Kresy Portal Edukacyjny Wszystkie prawa zastrzeżone.